W ostatecznym rozrachunku leży to w interesie Wielkiej Brytanii, Ameryki i UE, aby zapewnić jak najściślejszy, bezkompromisowy handel między wszystkimi trzema krajami.
Amerykański ambasador w Wielkiej Brytanii, Woody Johnson ma całkowitą rację, że "masowy" handel między tymi dwoma krajami nie może zostać szybko zakończony, nawet jeśli przegłosowana zostanie umowa Theresy May o wyjściu z UE. Nie jest to jednak dobry powód do odrzucenia planu wynegocjowanego przez panią premier, który dotyczy jedynie warunków wyjścia, a nie przyszłych stosunków handlowych z UE, a nawet z innymi krajami.
Kluczowe jest to. Zgodnie z planem wyjścia Wielka Brytania pozostaje w unii celnej z UE do czasu zakończenia okresu przejściowego. Zachowuje to otwartą granicę handlową z UE, co jest niezwykle ważne aby uniknąć zakłóceń w złożonych łańcuchach dostaw, które łączą przemysł brytyjski i unijny.
Zapewnia również tymczasowe rozwiązanie problemu granicy irlandzkiej: jak zachować otwarty handel, gdy Irlandia Północna nie jest już częścią UE. Ale bycie w jednej unii celnej oznacza, że nie możesz zawrzeć umowy handlowej z nikim innym.
Natomiast w dłuższej perspektywie istnieje kilka uzasadnionych powodów, dla których Zjednoczone Królestwo nie powinno być częścią unii celnej UE.
Po pierwsze, UE rozwija się stosunkowo powoli, zarówno dla USA, jak i dla innych rozwijających się gospodarek.
Po drugie, USA są już największym rynkiem eksportowym dla Wielkiej Brytanii, mniej więcej wielkości Niemiec i Francji razem wziętych, ale jeśli doda się resztę UE, Europa jest już większa niż USA.
Po trzecie, handel Wielkiej Brytanii z USA jest z grubsza zrównoważony. Natomiast znacznie więcej kupujemy z krajów UE niż eksportujemy do nich. W tym sensie Stany Zjednoczone są lepszym rynkiem dla Wielkiej Brytanii niż Europa.
Po czwarte, Wielka Brytania kupuje znaczną część swojego importu od reszty świata i nie będzie już musiała pobierać cła przywozowego na te towary.
Jednak opuszczenie unii celnej doprowadziłoby teraz do ogromnych zakłóceń z nieprzewidywalnymi konsekwencjami. Żadna gospodarka nie może tak nagle zmienić kursu. Tak więc dla Zjednoczonego Królestwa istnieje kompromis: bardziej płynne stosunki handlowe przez kilka następnych lat i wolniejszy rozwój stosunków handlowych z USA. Dla Stanów Zjednoczonych jest to trudne, chciałyby lepszego dostępu do rynku brytyjskiego.
W końcu powinno być możliwe utrzymanie ścisłej współpracy handlowej z resztą Europy, nawet poza jej unią celną tak jak to zrobiła Szwajcaria i Norwegia.
Ambasador Johnson może mieć rację co do szybkości i skali, ale tak naprawdę w końcu dojdzie do zawarcia umowy handlowej z USA. Wielka Brytania musi tak rozwijać przyszłe stosunki handlowe, czy to ze Stanami Zjednoczonymi czy z UE, aby nie być zakładnikiem politycznego podziału. W prawdziwym świecie handlu międzynarodowego opłaca się być ostrożnym, umiarkowanym i precyzyjnym.