Pleban wsi Eloeallas w komitacie Fejer w środkowej części Węgier rozpoczął odprawianie "mszy samochodowych" w czasie pandemii koronawirusa. O swej inicjatywie opowiedział we wtorek w Radiu Kossuth.
Pleban Miklos Mihalyi oświadczył, że pierwszą mszę dla siedzących w samochodach wiernych odprawił w niedzielę wielkanocną.
Jak wyjaśnił, nie chciał, by pandemia rozbiła niewielką, liczącą 50 osób wspólnotę parafian chodzących do kościoła, a przy tym zależało mu na przestrzeganiu zaleceń ograniczających możliwość gromadzenia się.
Artykuły sponsorowane
Mihalyi powiedział, że na pomysł odprawiania takich mszy wpadł, wspominając wieczorne kino samochodowe nad jeziorem Velence, które organizowano latem w czasach jego dzieciństwa.
https://www.facebook.com/nek2020/posts/1539860572829870
Klaksony zamiast dzwonów
Na 5 minut przed rozpoczęciem mszy samochody ustawiają się przed wyniesionym przy wejściu do kościoła ołtarzem. Wiernym wolno otworzyć szybę tylko z jednej strony, żeby "nawet przypadkiem nie przeniósł wirusa jakiś powiew", zaś komunia "jest przyjmowana tylko duchowo".
Kierowcy są jednocześnie ministrantami i w odpowiednich momentach mszy, zamiast dzwonienia, włączają klaksony.
Pod koniec mszy pleban błogosławi osobno każdy samochód, jednocześnie odpuszczając pasażerom grzechy. Ten, kto już otrzymał błogosławieństwo, musi odjechać. Jest to też sposób na kierowanie ruchem i zmniejszanie ryzyka rozmów po mszy.
Artykuły sponsorowane
Mihalyi powiedział, że na Wielkanoc przed kościołem stało 26 samochodów, co jest według niego bardzo dobrym wynikiem dla tak małej wsi.
- Nie ma w tym żadnej sensacji, msza samochodowa to taka sama msza jak wszystkie inne. Jej sens jest taki sam jak dwa tysiące lat temu: społeczność wierząca w Chrystusa chciałaby co tydzień spotykać się ze swoim Panem - powiedział pleban.